przez Asaka » 24 wrz 2018, o 23:27
Też wcale nie czuła się jakoś wspaniale. Prosto z marszu, z traktu ruszyli do szpitala, żeby zajęto się ranami Shikaruia. Niby siedziała tam sobie w głównej sali i mogła odpocząć, ale wcale tak nie było. Później zresztą trafili tam i wszelki spokój, jaki wcześniej osiągnęła, pękł jak bańka mydlana. Słońce nie przeszkadzało jej jakoś bardzo. Mrużyła oczy, gdy wyszli z tamtego ciemnego korytarza na klatkę schodową, ale nim wyszli z budynku już się do wszystkiego przyzwyczaiła i teraz po prostu starała się wyrzucić tamto z pamięci.
– Mało powiedziane. Czuję się tak, jakby mój mózg nie nadążył za tym wszystkim i nadal jeszcze biegł – biegł, żeby dogonić rzeczywistość, ale ta oddaliła się tak mocno, że żeby ją dogonić rzeczywistość musiałaby się zatrzymać. I zatrzyma się, w końcu. Sake – albo coś mocniejszego – już się o to postara. Da mu tyle czasu, że w końcu na pewno wróci na miejsce i jeszcze będzie miał czas odetchnąć w czasie, w którym Asaka pewnie będzie dochodziła do siebie po jednej szklaneczce alkoholu za dużo.
Och, jak zaczną pić to może skończyć się właśnie tak, że do tego krawca trafią. To może być jeden z tych genialnych pomysłów, które nachodzą człowieka o jakiejś głupkowatej godzinie. Ale może nie będzie tak źle…? Może faktycznie modły rodziny Asaki zostały wysłuchane i jednak była mądrzejsza niż ją zapamiętano? To znaczy nie była głupia, nikt tego nie twierdził, po prostu niektóre jej pomysły były… Cóż… Była porywcza, rzadko kiedy pracowała punkt po punkcie według ustalonego planu, wymyślała i improwizowała w biegu. Robiła zwykle to, na co miała w danej chwili ochotę, chyba, że czuła obowiązek, że powinna zrobić coś innego – to ostatnio dochodziło do głosu częściej niż wcześniej, ale ten diablik, który siedział jej na ramieniu ciągle miał głos. Jak wtedy, gdy podniosła sakiewkę leżącą samotnie na schodach. I co? I nie czuła wyrzutów sumienia. Zamierzała za te pieniądze zapłacić za alkohol za ich dwójkę, a część w ogóle wcisnąć Shikiemu, skoro był tam z nią i… No. Po prostu za to, że był tam z nią. Tyle jej wystarczyło.
– No jak chcesz pomocy w wybraniu koloru spodni to mogę iść z tobą – to był oczywiście głupawy żart, jakich pełno rzucała podczas rozmowy. Nie mówiła tego na serio i jej kolejna wypowiedź tylko to podkreśliła, jeśli Shiki miał jakiekolwiek wątpliwości. – Pójdę i rozmówię się z karczmarzem. Jakieś specjalne życzenia?
Znaczy mogła z nim pójść, nie było żadnego problemu, jednak dla oszczędności czasu faktycznie lepiej, żeby poszła do karczmy i wynajęła dla nich pokoje. I żeby się umyć – po podróży i po zarazkach. Wiedziała, że to najpewniej nic groźnego i że nie ma się czego bać, ale… Swoje przeżyła. Dziwactwa nie brały się z niczego. A w tym czasie Shiki mógł sobie wykombinować nowe spodnie i buty. Spodnie to tam pół biedy, nie było jeszcze zimno, ale rozwalone buty to żadna przyjemność, zwłaszcza jeśli sporo czasu spędza się pieszo. Dobre, porządne buty to była podstawa. Ona sama, spryciara, nosiła zapasowe ubranie zapieczętowane w zwoju, żeby się nie nanosić. No i żeby zawsze było coś na wszelki wypadek. Ostatnia sytuacja wyraźnie pokazała jak wredne to potrafią być przypadki.
Zdziwienie było obustronne. To, że nie była tutaj sama, że miała do kogo otworzyć twarz i za kim się schować, komu pomóc… To wydawało się całkowicie naturalne, nie było w tym absolutnie nic wymuszonego. Ładny szczeniak nawet nie zdawał sobie sprawy, że jest ładny; zwykle był po prostu ciekawostką, nawet nie przez tak rzucające się w oczy białe włosy (to nie było aż tak niezwykłe, przynajmniej nie na jej terenach), ale bardziej przez żółte tęczówki, które w odpowiednim świetle mieniły się złotem – jak tęczówki jakiegoś drapieżnego zwierzęcia. A na pewno nie szczeniaczka. Asaka jawiła się kompletnym przeciwieństwem Shikaruia. On wyglądał jak najciemniejsza noc – a ona jak jutrzenka. On ponury, gburowaty, małomówny, a ona potrafiła gadać i gadać, gdy już złapała odpowiedni temat i – rzecz jasna – towarzystwo. A jednak, pomimo tych przeciwieństw, oboje zauważyli, że bez wątpienia potrafią się bardzo, ale to bardzo dobrze uzupełniać. I chyba nie tylko na polu walki, co? I nie tylko zdziwienie było obustronna, bo i ona uważała, że... Jest na czym oko zawiesić. Nie była przy tym jednak nachalna.

to capture a predator
you can't remain the prey
you have to become an equal
in every way
赤 水 晶