przez Hitsukejin Shiga » 9 sty 2018, o 21:22
Walki kogucików część następna, kolejna. Wyglądało na to, że Shinji nie ma najmniejszego zamiaru odpuścić wymachiwania swoją impotencją na prawo i lewo, w ciężkich próbach zdyskredytowania i obrażenia Shigi. Jaki mógł być jego cel, inny niż próba poniżenia go także w oczach Chise, po to by zminimalizować jego szanse u niej? Co on w ogóle sobie wyobrażał, co on od niej chciał? Nie podobało mu się to traktowanie z wyższością, ale widocznie chłopczyk z klanu z przerostem ego nie mógł się zachowywać ani ciutek inaczej. Po prostu przestrzegał zasad gry, a te były jasne - Jesteś chłopcem z Uciap, to pokazuj jakim jesteś zadufanym chujem, który myśli, że jest lepszy od wszystkich. Zaiste, niezwykle wartościowy towarzysz podróży z tego Shinjego. Zapewniał Strzydze niesamowitą ilość rozrywki i rozbawienia. Shiga mógł wydawać się tym przejmować, ale nic bardziej mylnego. W głębi serca strasznie bawił go fakt, że gdyby chłopak nawet postanowił go w złości dźgnąć czymś w brzuch, to spotka się z niesamowitym zawodem.
Kiedy Shinji zaczął przeklinać i wypominać Szygiemu jego mamrotanie, wtórując do oskarżeń Chise, westchnął jedynie i rozłożył ręce. O nie, do przekleństw nie da się sprowokować. Nie teraz. To byłoby stanowczo poniżej godności jego i Chise, by klnąć jak szewc bo komuś uderza zjebosteron do głowy i musi się wyżyć.
-No cóż, piękny ptak w złotej klatce. Nie skomentuje tego, co Shinji by zrobił. Uznaj moje słowa po prostu za przestrogę, skoro sądzisz, że to, że nazwałem go pseudoprzystojnym i udaje miłego jest wystarczające by go miłym nazywać. A za umożliwienie ci pojawienia się tutaj... - Spojrzał na Shinjego z cieeeeplutkim uśmiechem. - Jestem Shinjemu niewiarygodnie wdzięczny. Widoku twojej buzi nigdy za wiele, nawet mimo, że nie minęło wiele czasu od naszego rozstania po spotkaniu w łaźniach. Każda chwila była pusta, bez Ciebie. - Westchnął smutno, ocierając wyimaginowane łzy z oczu. - A śpiew i taniec z tobą księżniczko to wspaniały pomysł, naprawdę. Nic nie będzie od tego przyjemniejsze, co znaleźć można w Hanamurze. - Dodał pośpiesznie.
-I jasne. Jak zostaniemy całkowicie sami, w cztery oczy, opowiem ci wszystko ze szczegółami, niczego nie pomijając, możesz być pewna co do mojej szczerości wtedy. Nie mam powodów okłamywać Ciebie, Hana-hime. Po prostu ze względu na dodatkowe towarzystwo muszę... pomijać niektóre elementy i cała historia koniec końców wychodzi dziurawa i niespójna. Takie ryzyko. Przepraszam. - Przyjął rolę grzecznego, potulnego i przepraszającego. Miał szczerą nadzieje, że skontrastuje z marną agresją parującą z Shinjego dość mocno, by Chise dostrzegła, że jej pobratymiec przesadza i to znacząco. I może dla odmiany skarci jego, za nadmierną pajacerkę. Byłoby miło i na pewno rozbawiłoby to Strzygę jeszcze bardziej.
-Ahm, co do twoich słów, Shinji... To nie chwalenie się. Ja teoretyzuje. Chwaliłbym się pokazując ci je w praktyce, albo będąc dokładniejszym w opisie. Tak gwoli ścisłości, nerwowa główko. - Miał ochotę go pogłaskać po głowie jak psiaka, żeby uspokoić jego zszargane psie nerwy. Oj oj oj, szczeniaczek strasznie się rzucał. Szkoda, że poderżnięcie mu gardła zostałoby raczej negatywnie odebrane przez Chise i nici z wzbudzenia miłości tak pięknej istoty, nie pokochałaby mordercy swojego rodu i przyjaciół.
Ale prosił się, o kurwa, ale się prosił o zrobienie mu jakiejś krzywdy. Zignorował jego słowa o atencjonowaniu się, uśmiechając się tylko calutki czas ciepło i wybaczając negatywne słowa. Zamiast tego w tym czasie studiował jego każdy ruch, słowa, tiki i tym podobne rzeczy ucząc się. Dobrze, przeciwnik który się zezłości, to przeciwnik który odrzuca grę. Teraz mógł mieć szczery i prawdziwy pogląd na osobę Shinjego. Dopiero wyprowadzony z równowagi był pewnym obiektem obserwacji, którego można było się z łatwością nauczyć, by w razie starcia wiedzieć wszystko, nawet takie pierdoły, jak często mruga, którą nogę stawia pierwszą i tak dalej i tak dalej. Wszystko było na wagę złota dla drapieżnika. Dosłownie wszystko.
A kiedy Shinji wyśmiał jego błogosławieństwo - Strzyga wybuchnął śmiechem razem z nim, bardzo ciepłym, radosnym i na pewno wkurwiającym dla najeżonego uciapki.
-Widzisz! Spełniło się bardzo szybko! Kamisama od razu zesłał na Ciebie szczęście. Jak się cieszę! - Rzucił między salwami wtórującego śmiechu do śmiechu swojego konkurenta, który robił wszystko, by wyprowadzić go z równowagi i sprowokować. Nie tędy droga.
A potem nadeszła wielka bura od Chise. Przyjął ją z godnością, gdyż dziewczyna nawet dając opierdol ze wściekłością była... niesamowicie miłym widokiem dla jego oczu. Czuł jakąś dziwną satysfakcję, że ta potężna charakterem istotka ustawia go do pionu. Było to coś... satysfakcjonującego. Nie zaskoczyła go ani troche. Wyczuł już wcześniej, że drzemie w niej wielka siła, ale być teraz jej świadkiem i celem... Było to przeżycie niesamowite. Jego serce zabiło szybciej. Wiedział, że gdyby Shinji chciał położyć na niej ręke w sposób romantyczny czy seksualny, odgryzłby mu tą rękę bez zawahania. Chise musiała być jego i miał zamiar zrobić wszystko, by dziewczyna pokochała go bez opamiętania. Zaczął od ustosunkowania się do jej słów w sposób taki, że z pokorą przyjął ojeb.
-Przepraszam, Chise. - Powiedział krótko, zawierajac w swoich słowach tak dużo szczerej skruchy, jak to tylko było możliwe. Skręcało go jednak, że trzymała się Shinjego. Miał ochotę niczym dzikie zwierze rzucić się w jego kierunku i przegryźć mu gardło bez litości.
Boże, Jashinie, Kurwo w dupie, cóż bym uczynił, by móc jak to zwierze przegryźć gardło temu psu?! Wydrapać oczy, wyrwać tchawicę, zobaczyć jak umiera, jak z ciała uchodzi ostatnie tchnienie. Chciałbym, Jashinie, kurwo w dupie, jakbym chciał chwycić Chise na ręce, uciec z nią daleko od niego. Zabrać ją gdzieś, w miejsca które będą chociaż w małej części tak piękne jak Ona. Jak bym chciał tam adorować ją, napawać się jej pięknem, cieszyć nią?! Nie byłoby centrymetra jej ciała, którego bym nie kochał, nie pragnął i nie czcił, nie byłoby cechy w jej charakterze, która nie byłaby mi miłą i pożądaną w kobiecie, którą kochać chcę! A żeby tylko uraczyła mnie słowem, choćby najkrótszą komendą, rozkazem, Boże, każde jej piśnięcie czy jęknięcie dla mnie niczym rozkaz, wyryty żelazem rozpalonym w żarze, ryjącym po skórze, palący żar zmuszający do posłuszeństwa?! Gdyby tylko rzekła słowo, gdyby kazała dla Siebie umrzeć, moje ciało przeszyłyby ostrza tysięcznych armii, gdyby tylko, gdyby tylko wzamian chciała złożyć pocałunek swoich pięknych malinowych ust na moich, gdyby swoim oddechem chciała dotknąć mojej skóry, oddać mi trochę brakującej duszy! Spijałbym jej słowa, Boże, Jashinie, wyście mi świadkiem, jakby były życiodajnym płynem bez którego obróciłbym się tylko w proch i popiół. Jest taka dobra, taka silna, moje serce pragnie bić w rytmie jej serca, a gdyby, nie, to się nie wydarzy, ale gdyby jednak, najgorszy scenariusz, jej serce przestało bić, mimo łaski Jashina, mimo nieśmiertelności, wyrwałbym własne bijące serce i złożył w jej martwym uścisku, bo nie chciałbym żyć, gdyby jej zabrakło. Gdyby zostawiła mnie, oddała serce innemu lub zniknęła, wszystko by straciło kolor, smak, sens. Po co życ w szarym świecie, który toczą czarne niczym obsydian myśli i słowa? Po co żyć, gdy nie ma światełka, Chise, by rozwiać mrok?! Bez niej, nie będzie mnie.
Skierowali swoje kroki do Białego dystryktu, nie musieli nawet szukać informatora, czy mapy, wystarczyło iść z nurtem, falą ludzi, którzy napływali do bogatej dzielnicy chcący poczuć się jak bogacze. Niczym bogacze.
Kiedy Chise zwróciła na coś uwagę, spojrzał w tamtą stronę natychmiast, gotów do reakcji. Kiedy zobaczył, że nic tam nie ma i był to tylko żarcik, wybuchnął śmiechem. Żartownisia mała. Całą drogę szedł obok Chise i mimo, że szła przy pomocy Shinjiego, tak dotykał jej dłoni opuszkami swoich palcy co i rusz, co chwilę, jakby mówiąc, że jest tuż obok i że może na niego w każdej chwili, nieważne co by potrzebowała, liczyć.
Nastąpiła próba kradzieży, na którą zareagowała najszybciej i najlepiej Chise. Shiga spostrzegł zdziwioną minę Uciapy, ale nie chciał komentować, dość miał na tą chwile walki. Przeprosił za swoje zachowanie i nie miał zamiaru znów się ośmieszać przed Chise swoją arogancją i walką kogutów. Obdarował go jedynie pełnym zrozumienia uśmiechem, sugerującym, że też jest zdziwiony, więc rozumie reakcje Shinjiegoo, ale i że jest to raczej zupełnie normalne dla Chise. Zaskakiwać. Wspaniała istota.
Przez całą sytuację z dzieckiem stał w milczeniu, nie chcąc się za przeproszeniem wpierdalać między wódkę, a zakąske. Gdy przyszła jego kolej poinformowania dzieciaka, przekazał mu informację co do swoich przedmiotów i by chłopaczek także je przyniósł. Podał mu też maskę, by ją odniósł wzamian na miejsce przynoszonych przedmiotów. Kątem oka tylko obserwował pokaz oczu, który dał Shinji i miał ochotę mu je wydrapać bardziej niż kiedykolwiek. Piękne oczy, byłaby ich taka szkoda!
Potem powiedział nazwe miejsca, w którym będą przebywać, chłopiec pognał, i znów zostali we trójkę. Teraz w pomieszczeniu. Po chwili też zmieniła się ta sytuacja i zostali we dwóch, bo Shiga znów zignorował marną prowokację Shinjego, a mianowicie rzuconą mu minę coś tam z biedakiem. Wzruszył ramionami. Jak chciał za niego płacić, to droga wolna, zbytek łaski, ale darownemu uciapie nie zagląda się w łezki. Czy jakoś tak to szło.
-Skrócenie mnie o głowę to zaskakująco zabawny pomysł. - Skwitował groźbę, zachowując całkowity spokój ducha i aparycji, gdy Shinji ruszył do ofensywy na jego osobę. - I nie martw się. Nie zakradnę się do pokoju księżniczki Chise. Nie pragnę jej posiąść, pragnę tylko jej miłości. Nie patrze na nią jak na obiekt seksualny, a jak na wyjątkową osobę, którą mógłbym uszczęśliwić, czyniąc z niej dla Siebie bóstwo, ważniejsze nawet niż bóstwo mojej wiary. - Odpowiedział na kolejną groźbę całkowicie zgodnie z prawdą. Zastanawiała go jaka będzie reakcja Shinijego. Czyżby ten pierdolony idiota myślał, że Shiga nie ma nic lepszego do roboty niż zakradać się do jej pokoju? Za samą sugestię powinien odjąć mu te jego paskudne szkarłatne gały. Wszystko działo się już po tym, jak pojawiły się bagaże, a Shinji odwalił scenkę zwyczajową z dzieckiem. Pieprzony aktor, przy Chise milutki, a do samego Shigi paskudny i arogancki i... a szkoda strzępić ryja. Żałosny typek. Ale nie, Shiga nie da się wciągnąć w jego gre. Wtedy Shinji podjął ofensywę ostateczną. Przesłuchiwanko co do zamiarów. Jakie to było sztuczne i żałosne.
-Powiedziałem. Chce jej szczęścia, gdyż jest dla mnie wyjątkowa. Niczego więcej. I nie jestem byle kim, wypraszam Sobie. Powiem ci tak, chłopcze... Odnośnie twoich... sceptycznych herezji... - W miejscu gdzie siedzieli, nie było nikogo. Nie było nowych gości, więc obsługa zniknęła gdzieś dalej. Powolutku wyciągnął zza kołnierzyka żyletkę która wisiała na łańcuszku. Nowa, uzupełniona razem z zakupami przed wyruszeniem w podróż. Wskazał palcem Shinjemu, by był cichutko. Sprawnym ruchem wykonał głębokie, lecz wąskie cięcie. Krople krwi pociekły pod kołnierz. Gardło Strzygi świeciło teraz dziurą. Shiga wsunął ostrze na wylot, pokazując chłopakowi, że dziura jest prawdziwa. A potem, sekundy później, otarł krew z szyi chusteczką, którą miał przy stroju i pośpiesznie cisnął ją do kosza. Po ranie nie było nawet śladu, jego skóra była całkowicie gładka, doskonała, bez nawet śladu zadania sobie krzywdy. Shiga był podczas całego procesu skrajnie beznamiętny, znudzony. Miał nadzieję, że to chociaż na chwilę zamknie mordę Shinjiemu i skończy on pierdolić.
A po kolejnej chwili wróciła Chise, która ich opuściła, by się przebrać. Wyglądała pięknie i bojowo ze swoimi mieczami oraz maską, która aż ociekała bogactwem i zajebistością. Shiga wiedział, co kupuje, przewalając gruby hajs w sklepie.
-Widzę, że się nie pomyliłem. Maska dobrze leży. A według słów rzemieślnika, to arcydzieło wytrzyma cios niejednego miecza i niejednej techniki. Dobrze, wszystko by ochronić twoją piękną buzie... - Zaczął też liczyć ostrza i doliczył się aż siedmiu. - Och, widzę też, że będziesz używać wakizashi które ci kupiłem. Pasują do reszty. Wyglądasz naprawdę bojowo, Chise. I ciesze się, że posłuchalaś się moich słów i sprawdzisz się w turnieju. Na pewno bierzesz udział, prawda? I na pewno wygrasz. Wierzę w Ciebie. - Wyminął Shinjego i ujął jej dłonie w swoje, zachwycony jej wyglądem, jej zachowaniem, jej radością i energią. Była czarująca jak podczas ich pierwszego spotkania.
-Pamiętaj, że jesteś najlepsza Chise. - Jego palce zacisnęły się leciutko na jej. Serce znów zaczęło bić. Jashin, ty jebana kurwo w dupie. Jeśli masz jakąkolwiek moc sprawcza, większą niż sprawianie, że ciężko jest kogoś zajebać, to rusz dupsko i spraw, by dziewczyna teraz mnie pocałowała. Jakie to by było wspaniałe. Jakie to by było cudowne. Spełnij moje marzenia, ty kurwa bożku za dychę dla którego morduje jak najęty!
A i jeśli dziewczyna nie przemilczy faktu iż ostrza i mistrzowską maskę rzeczywiście otrzymała od Strzygi, powinno się rozwiać także podłoże do pierdolenia Shinjiego o biedzie i o tym, ze jashinista jest byle kim.
Aktualny wygląd fortecy-sana.Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.
Ukryty tekst. Treść widoczna tylko dla autora wpisu.