Podczas mijania gościa poczuł lekką turbulencję, ale pod wpływem wrzących w nim emocji nic sobie z tego nie zrobił, szybko podążając dalej przed siebie. Nawet nie zorientował się kiedy ten znalazł się po jego prawicy, zadając swojskie jak na młodocianego chuligana pytanie. Etsuya poczuł się prawie jak w domu. Momentalnie i z odczuwalnym rozdrażnieniem sytuacją spojrzał w kierunku nieznajomego, ale w jego energicznej reakcji nie dało się wyczuć wymierzonej ku niemu agresji.
- Mam kurwa problem wydostać się z tego pierdolnika... - rzucił prędko, nie ukrywając niechęci wobec rozkazów kapitana - Byłem tu tylko po sprzęt. - Dodał, sam nie wiedząc czemu się zwierza jakiemuś facetowi. Być może jego emocje musiały ulecieć którąś stronę, a narzekanie było czymś, co wychodziło mu całkiem dobrze.
Mniej więcej w tym momencie, lub parę sekund później blondyn kątem oka dostrzegł karczmę i wtaczających się do środka marynarzy. Jego uwagę najbardziej przykuła ich karnacja - wyraźnie byli nie stąd. Etsuya uwielbiał obserwować innych ludzi, a już tym bardziej jeśli pochodzili z egzotycznych części świata. Z okolic należącego do awanturnika żołądka wydobył się charakterystyczny dźwięk i ten wiedział już, że zatrzyma się w tej właśnie oto karczmie. Zerknął raz jeszcze na tabliczkę z nazwą przybytku i zmienił tor kroku o dziewięćdziesiąt stopni, aby ostatecznie wstąpić do środka.