przez Kisho » 21 maja 2017, o 02:07
Powrót nauczyciela wzbudził w Kisho nadzieję na kolejną lekcję, ale tym razem nakierowaną na techniki leczące, a nie dodatkowe, które nie są specjalnie wymagane. Jakby nie spojrzeć wystarczyłby kunai i nowo poznaną technikę można w prosty sposób zastąpić. Był wdzięczny za naukę czegoś nowego, ale mimo wszystko zależało mu na poznaniu jutsu medycznych.
- No to teraz pora na Chiyute no Jutsu. Tak jak Katto no Jutsu ta też stanowi podstawę dla nas medyków i to od niej zaczynamy całą naukę. Kolejne techniki na niej się opierają, ale są albo silniejsze jak na przykład Naosute no Jutsu czy Kori Chiyu no Jutsu lub wyspecjalizowane do określonych zadań jak tamowanie krwotoków w przypadku Teiryū Chishiro no Jutsu bądź mało znane i rzadko stosowane Ishoku służące do przeszczepów.
Tobi podszedł bliżej, zabrał pocięty materiał do jednej ręki i położył przed Kisho pakunek. Shinobiemu nie trzeba było mówić, co w nim jest. Odór morskiej ryby jest na tyle mocno rozpoznawalny, że obyłby się bez podpowiedzi i kół ratunkowych. Dobra, wiedział, co ma przed sobą, ale czemu ma to służyć? Może Pan medyk zgłodniał i w zamian za naukę wymusi na Kisho sushi, sashimi bądź jakieś inne danie bo po prostu zgłodniał? Równie dobrze może on sam chce przygotować coś do zapełnienia brzucha ich obydwu? Kto by tam wiedział.
- Odpakuj i zaczynamy - polecił nauczyciel.
Chłopak rzecz jasna posłuchał i rozwinął materiał. Miał teraz przed sobą płaską niewielką rybkę całą w łuskach i jakimś śluzie. Biedne stworzonko łypało na niego okiem, jakby wiedząc jaki los ją czeka.
- A teraz zrobimy małe... - Wyjął z kieszeni kitla skalpel i zanurzył go w ciele ryby, tak że ta zaczęła odruchowo się wić. - ... nacięcie. - Kisho momentalnie zrozumiał, o co chodzi. Zwierze miało pełnić funkcję pacjenta lub w tym wypadku raczej obiektu ćwiczeń. Mógł się w sumie tego domyślić. Trudno byłoby uczyć się technik leczących „na sucho”, bez wypróbowania na jakimś ciele. Tobi nie chcąc dłużej pastwić się nad łuskowatym stworzeniem, położył obie ręce na jego ciele w okolicy świeżej rany i przystąpił do działania, jednocześnie tłumacząc krok po kroku, co robi: - By zacząć leczyć lub raczej przyśpieszać naturalne procesy gojenia, najpierw musisz skupić chakrę i przesłać ją do porów skóry dłoni, gdzie, mówiąc najprościej, spłynie na rannego i sama zacznie oddziaływać. Tym jutsu nie sprawisz wielkich cudów i nie będziesz w stanie poskładać całego człowieka do kupy. Służy ona jedynie do zasklepienia niewielkich ran, naprawie uszkodzonych naczynek krwionośnych, wszelkich opuchlizn, siniaków i niewielkich oparzeń pierwszego i drugiego stopnia. Nie znaczy to jednak, że w przypadku ciężkich obrażeń nie możesz jej stosować. Czasem może wspomóc organizm leczonego, nawet jeśli nie będzie widać żadnej oznaki poprawy w jego stanie. Niby jest to nic wielkiego, ale jeśli fachowa pomoc ma nadejść za kilka minut, to uwierz, że warto nawet w takim małym stopniu podziałać, by pacjent wytrzymał do zjawienia się medyków. Takim sposobem możesz zapewnić mu dodatkowe i jakże cenne sekundy, a także uratować życie.
W czasie monologu Tobiego Kisho obserwował, jak nacięcie zaczyna samo z siebie znikać, nie pozostawiając nawet najmniejszego śladu po ranie. Był pod wrażeniem techniki, która, mimo iż nadawała się na niezbyt groźne urazy była jak najbardziej użyteczna. Zastanawiał się także, dlaczego nie organizuje się od czasu do czasu nauk ów justu w każdej wiosce. Niebyłby to wielki wysiłek, a znajomość nawet najprostszej techniki medycznej przez chociażby połowę albo jedną trzecią mieszkańców osady znacznie poprawiłoby sytuację. Strat nie byłoby żadnych, a nawet jeśli jakieś by wystąpiły, to korzyści raczej przeważyłyby szalę - odciążenie szpitali z większości pacjentów, praktycznie natychmiastowa pomoc, jeśli zdążyłby się wypadek i najważniejsze z tych wszystkich to chyba świadomość władz, że wioska może sama o siebie zadbać w czasie wojny bądź innego kryzysu. Czy potrzeba więcej plusów? Najwidoczniej tak, bo, jak dotąd Kisho nie słyszał o takich wydarzeniach i raczej szybko nie usłyszy, no, chyba że sam zacznie je organizować. Nie byłby to znowu taki głupi pomysł. Gdyby nabrał nieco więcej doświadczenia w dziedzinie iryojutsu, mógłby spróbować. Wystarczyłoby mu jedynie pozwolenie lidera, kilka ogłoszeń i nadzieja, że ktoś się zgłosi do nauki.
- Ej ty! - obudził go z marzeń Tobi. - O czy ty tam tak rozmyślasz? Bierz się do ćwiczeń puki mamy czas.
- Ee. Przepraszam - odpowiedział nieco pokornie.
- Nim jednak zaczniemy maltretować rybę, poćwicz zbieranie chakry przy porach. Nie chcemy przecież męczyć zwierząt bez potrzeby, prawda?
Shinobi pokiwał głową na znak zgody i przystąpił do wyznaczonego celu. Nie był zagorzałym fanem znajomości anatomii człowieka więc zlokalizowanie porów, czymkolwiek one by nie były, należało chyba do największej trudności, z jaką miał aktualnie do czynienia, ale z obserwacji nauczyciela i z własnych domysłów doszedł do wniosku, iż musi chodzić o skórę. Idąc tym tropem, zaczął zbierać chakrę w dłoniach tuż pod warstwą skórną.
- Brawo. Pojętny z ciebie uczeń. - Po tych słowach miał już pewność, że wszystko zrobił odpowiednio. - To teraz łatwiejsza część. - Medyk, jak poprzednio, jednym precyzyjnym ruchem ciął zwierze i kiwnął młodzikowi, by przystąpił do rehabilitacji. Ten bez ociągania przyłożył dłonie do łusek i skupił się na przesyłaniu energii. Wszystko szło idealnie, chłopak czuł, jak chakra przepływa z jego rąk i nawet pokusił się o nieco szybsze jej przepuszczanie, ale wtedy dostał pacnięty po głowie.
- Źle, zacznij od nowa - odezwał się Tobi.
Kisho wziął dwa głębokie wdechy, przyłożył dłonie jeszcze raz do rany i rozpoczął proces leczenia. Powtórzył dokładnie to samo, co chwilę temu, tylko jeszcze bardziej skupiając się na przepływie chakry. Nie minęły dwie minuty, a znowu dostał po głowie, tym razem szmatką... Tak w zasadzie działo się na okrągło przez dobre dwadzieścia minut.
- Co jest! - Chłopak podniósł głos, czując kolejne uderzenie. Nie ze zdenerwowania, a z niewiedzy na temat tego, co robi źle. - To miała być ta łatwiejsza część.
- Bo jest. - Roześmiał się lekarz i sam uleczył stworzenie, by nie musiało dłużej się męczyć. Chwycił je za ogon i obrócił na drugi bok. Ponownie wyjął nożyk i przejechał na całą długość ryby, tworząc nieco groźniejszą, a przynajmniej boleśniejszą ranę niż poprzednio. - Działaj.
Shinobi nie czekał na pozwolenie. Widząc głębsze rozcięcie, momentalnie ruszył na pomoc, ale i tym razem nie obyło się bez uderzenia i skwitowania poczynań słowem „źle". To jednak nie zrażało Kisho, tylko bardziej potęgowało do większych starań.
- To, co robisz, to nie jest natychmiastowe leczenie. Pomyśl o tym, jak o normalnym procesie zdrowienia, tylko o znacznie przyśpieszonym stopniu. Nie możesz pomijać niczego, przeskakiwać jednego procesu licząc, że jakoś to będzie. Tak jak w przyrodzie rośliny mają swoje fazy. Najpierw kiełkują, później rosną i tworzą pąki kwiatowe, następnie kwitną, a potem przekwitając, dają owoce. Na końcu roślina obumiera, a jej nasiona są rozsiewane i cały cykl się powtarza. W przypadku ran jest podobnie. Co prawda jest to proces bardziej skomplikowany, gdyż organizm sam z siebie nie zawsze jest w stanie w pełni wszystko naprawić i musi pomijać lub zmieniać niektóre fazy, by ochronić organizm. Nie musisz skupiać się tak bardzo nad tym, co aktualnie się dzieje. Po prawdzie nie musisz nawet znać wszystkich tych faz w całym cyklu gojenia się ran. Tym zajmuje się organizm. Tobie przypada tylko i wyłącznie rola wsparcia. Przesyłasz, nie na siłę, tyle chakry ile trzeba, a ciało poszkodowanego samoistnie ją wchłania i za jej pomocą przyśpiesza cały proces na tyle ile może.
Słowa Tobiego miały sporo sensu. Nie dlatego że był medykiem i znał się na swoim fachu a dlatego że Kisho nareszcie mógł „załatać” nieprzyjemną dla oka ranę na ciele ryby. Długo czekał na ten moment, ale udało się. Zawdzięczał to swemu nauczycielowi, który wyjaśnił mu jak cały proces działa. W momencie, w którym usłyszał, iż nie musi skupiać się nad tym, co robi ani też się poganiać w zasadzie od razu było widać efekty.
- Brawo - z uśmiechem na twarzy pogratulował mu medyk. - Spisałeś się.
- Dzięki. To za sprawą dobrego nauczyciela.
- Już ty tak nie słódź. To dopiero pierwszy mały kroczek, a tych jeszcze cię czeka, jeśli chcesz opanować sztuki medyczne na znacznie lepszym poziomie. - Poklepał ucznia po plecach i zawinął rybę z powrotem w pakunek. - Muszę ją oddać do akwarium, zanim się ktoś zorientuje, że zniknęła. To tutejsza gwiazdka w oczach najmłodszych pacjentów, którzy próbują nauczyć ją skakać przez obręcze w wodzie. Niestety bezskutecznie. - Zaśmiał się gromko. - Chodź. Na dzisiaj już koniec.
Nauka: Iryojutsu [D] Chiyute no Jutsu
Czas nauki: 3h
