Ukryty tekst. Treść widoczna tylko dla autora wpisu.
TRYB MG
FABUŁA - SENJU OSHI
Kto kiedyś powiedział, że podsłuchiwanie może być bardzo pouczającym zajęciem...? Z pewnością był to człowiek mądry, choć jego definicja pouczających zajęć nie objęła przezorności, jaką się wykazałeś, rozmawiając z klonem i puszczając je samopas. Hah, gdybyś wiedział, drogi Oshi, co przygotowuje dla ciebie rzeczywistość, ta słodycz, która ukrywa się za mgłami? Za mgłami ukryła się też twarz twojej matki, wykrzywiona w żalu, bólu i rozpaczy, kiedy odchodziłeś, zostawiając ją samą.
Trzeba było wybierać mniejsze zło. Albo rozwój, samokształcenie, nowy świat, nowe perspektywy, albo konająca, drżąca nie wiadomo dlaczego - czyżby z zimna? Ale dlaczego, przecież jest tak ciepło... - matka, której jasne, pełne smutku oczy na krótką, krótką chwilę zaćmiły się łzami. Tyle, że tych łez tak naprawdę nie widział nikt, nawet jej własny syn, bo nikt nie wiedział, że największym lękiem biednej pani Senju jest samotność.
A kiedy umierała sama, w pustym, zimnym domu, czekając na powrót trzynastoletniego syna i wołając w bezbrzeżną pustkę to jedno imię Oshi, czekałeś na nowy przypływ sił. W końcu nawet najsilniejsi bohaterowie go potrzebują, prawda?
Klon kiwa głową. Słucha uważnie, bo w końcu po to tutaj jest. Więc takie są jego instrukcje...udać się do Tajemniczego Lasu, tej niezgłębionej, martwej puszczy, której nazwa spływa z ust ludzkich razem z naturalnym niepokojem lub zamiera wśród poskręcanych z bólu drzew, jeśli nie znajdzie się tam nic ciekawego, udać się do Kaigan. Wszystko jest jasne. Aż zbyt jasne, zbyt przeraźliwe...Ale klon nie rozumuje. Jest tylko tworem, marną, drzewną kreacją - och, czy nie jak my wszyscy, my, shinobi, stworzeni znikąd i odbierani światu nagle i znienacka?
Kiwa głową, by potwierdzić, po czym rusza w drogę. Biegnie spokojnie, oszczędzając siły, ile się da, ale jednak biegnie, nie zaszczycając swojego twórcy ani jednym słowem czy spojrzeniem.
Zostałeś sam. Twój twór cię opuścił, udał się w miejsce, którego nie znają nawet sami bogowie - i to nie ty, in personam, postawisz tam stopy, tylko twoja nędzna, martwa imitacja, sztuczka, iluzja.
Będziesz musiał z tym żyć. Tak jak my, shinobi, z jego nazwą...
Urocze, prawda?
Misja D 8/15
Dom Asui znajduje się w części lasu, w której jest... znacznie gęściej w kwestii drzew, niż gdziekolwiek indziej. A oprócz drzew, rosną także bambusy, krzewy, haszcze... wszystko, co może tylko zasłaniać widok i to co znajduje się za drzewami, ale podróżując tutaj, z kimś tak wprawnym jak Asui, dostrzec można że jest to trasa którą podróżowała miliony razy, a nawet przy większości roślin widać ślady 'ludzkiej ręki". Głównie przez świeżą spulchnioną ziemie wokół roślin.
Czyli, że były przez kogoś specjalnie dosadzane. Tak, by naprawdę pełniły rolę kolczasych zasiek, bo Asui prowadzi tak, że nawet pół ciernia, pół kolca nie wbija się wam w ciała, a jednak jest tutaj bardzo dużo takowych mniej bezpiecznych roślin. Ktoś musiał naprawdę dobrze to rozplanować i bardzo dba, by nic nie wyszło swym rozrostem przed szereg.
No ale dość rozpisywania się o głupotach jak rośliny. Kurumi i Asui docierają do chaty wykonanej własnoręcznie z bali. Mocno ścięte przy korzeniach, związane liną własnoręcznie uplecioną, postawione w ściany, zalepione przerwy gliną, wypalane by były twardze u podstawy jako fundament... Dach z siana i mocnych grubych gałęzi, chata blisko drzewa, jedna z galęzi lezi na dachu przerastając strzechę i wzmacniając żywą elastycznością konstrukcję.
-Dotarłyśmy. - Powiedziała mumia bandażowa krótko i pchnęła drzwi, wskazując palcem pułapkę z potykaczem w progu, by Kurumi w nią nie weszła. A w środku, przy samym końcu dość sporej chaty, gigantyczna ilość siana, a na sianie... gigantyczny (większy dwukrotnie od normalnego) biały pies lub wilk. Bardzo ciężko oddychający, sapiący wręcz, ma zamknięte oczy.
-Uratuj go. - Padło polecenie, które mogło równie dobrze brzmieć "Uratuj go by uratować Siebie".
Misja D 10/15
Zaskakiwać może także finezja z jaką porusza się Asui, mimo okalających ciało bandaży. Ona się nie waha, nie zatrzymuje, prze do przodu. Jeśli ktoś, tak jak Kurumi, ceni zwierzęta i choć trochę się na tych zwierzetach zna, to dostrzeże bardzo dużo zwierzęcych naleciałości w stylu poruszania się mumi, tego, jak szybko i sprawnie wchodzi
w zakręty, niemalże, jak drapieżnik będący cały czas na jakimś polowaniu... Może jest w tym coś nawet pociągającego, erotycznego? Tylko ciągle narasta to niepokojące pytanie co może kryć się pod tymi odpychającymi bandażami, którymi ciasno się dziewczyna owija - po co to robi, po co chowa się pod nimi cała? Gdzie tu powód jakikolwiek?
Kurumi jednak nie patrzyła na Asui w żaden inny sposób, niźli jak na porywacza który zagroził jej wysadzeniem całego domu i pozbawieniem wszystkich w okolicy życia - mimo, że jasnym potem stało się, że żadnych notek nie było i był to typowy staroszkolny blef "mam tu gdzieś notkę i nie zawaham się jej użyć!". Aż nazbyt oczywiste.
Kiedy tylko obie dziewczyyn wkroczyły za próg domu, Asui przestała wytwarzać wokół siebie mroczną aurę wrogości, któraby uderzała w Kurumi swym niebezpieczeństwem. Dziewczę zrzuciło kaptur i zaczęło powoli rozwiązywać swoje bandaże. I już po krótkiej chwili wyłoniła się spod nich PRAWIE normalna dziewczyna.Spoiler: pokaż
Oprócz tego, że wygląda jakby jej cała skóra była w ciapki, a włosy ma mega suche i łamliwe przez to, że ciągle je męczy pod bandażami, to wydaje się normalna. Choć od razu dziewczyna ucieka wzrokiem i straciła jakieś trzysta procent swojego animuszu i pewności Siebie. Kiedy tylko zdjęła bandaże jednak i odezwała się normalnym głosem, nie zniekształćonym przez materiał, wilk podniósł głowę, bardzo słabo i otworzył oczy, kierując wzrok najpierw na Asui, potem na Kurumi.
-Może i mogłam, może i nie mogłam. - Odpowiedziała krótko dziewczyna, szorstko, ale nadal dużo bardziej miękko niż wcześniej. - Próbowałam kiedyś uzyskać pomoc. WIlkowi mało kto chce pomóc "BO TO TYLKO ZWIERZĘ." - Warknęła dziewczyna, zaciskając dłoń w pięść.
Klęknęła przy swoim towarzyszu i przytuliła głowę do jego pyska. Zwierze uspokoiło się nieco, dalej sapiąc ciężko. Z wielkimi trudami przewróciło się na plecy odsłaniając strasznie wydęty brzuch, aż momentami siny od rozstępów i mikro-wylewów na skórze.
-Nie chorował nigdy. Ostatnio jakoś tak... Jak go wysłałam do miasta, po to żeby odebrał przesyłkę z ustalonego miejsca. Wrócił jakiś poddenerwowany i od tej pory jest tylko gorzej. - Dziewczyna wtulona w wilka, ale wystarczy tylko jedno spojrzenie w pewne części zwierzęcia, by dostrzec, że nie ma on genitaliów męskich tylko żeńskie, a wiedza
na temat dymorfizmu płciowego i samych płci jest u Asui bardzo znikoma, tak jak jej wiedza dotycząca przyjętych norm i zasad społecznego wspołżycia....
Misja D 12/15
Ogólne nieocenianie ludzi jest na plus. Choć, gdyby ktoś chciałby się dowiedzieć nieco więcej o Asui, mógłby ją wypytać co do jej wyglądu. Bo hej, oprócz tego, że wygląda ciutek egzotycznie to jest przecież całkiem, całkiem zadziornie pociągająca, dla niektórych pewnie naprawdę piękną, kobietą. A jednak, tam skąd pochodzi, potraktowana została jako przeklęta, co miało na nią nieco zgubny wpływ i sprawiło, że dziewczę samo się wzięło i wyklęło ze społeczeństwa, odrzucając większość jego zdobyczy i uważając to, że ludzie żyją razem, za słabość i zło konieczne - tak samo jak całkowitym złem koniecznym było to, że chciała czy nie, musiała się wziać i dostosować chociaż na chwile i poprosić o pomoc kogoś właśnie z tego tak znienawidzonego społeczeństwa. Choć nie dało się ukryć, że sposób wybrała dość ciekawy, to wszystko z notkami wokół domu, atakiem drzwi na plecy... No, forma przekazu była wyjątkowo kulejąca, tego nie można było biednej Asui ani troszkę wziąć i odmówić.
Pies nie chorował, nie był także ranny - ani w przeszłości zbyt wiele, ani aktualnie. To znaczy, na ciele obecne są blizny i rany ale dawno dawien zabliźnione i wyleczone - obecne tylko w postaci głębokich, jaśniejszych bruzd na skórze, najbardziej wyczuwalnych gdy się palcami mocno przejeżdzca po skórze, pod włos. Wtedy naprawdę można poczuć, że to zwierze musiało niejedną walkę stoczyć - ale łapy na miejscu, uszy, oczy, nos... śmiało można założyć, że zwierzę to te walki stoczone zalicza do walk zwycięskich, niewątpliwie.
-Wysłałam go do pośrednika łowców głów. To taki mężczyzna z rodu Inuzuka, ma dwa wielkie wilki... Do niego oddaje wykonane zlecenia, on mojemu wilkowi do obroży podróżnej wkłada zapłatę i już... Nie wiem, czy jest sens, byś go szukała, Kurumi... - Jęknęła Asui. - To bardzo dziwny, specyficzny człowiek, który raczej stroni od innych ludzi, dlatego wysyłam do niego mojego wilka, a nie sama się z nim spotykam... Nie wiem co z nim jest... Czy umiesz mu jakoś pomóc? - Przerwała temat wilczarza łowcy głów z rodu Inuzuka i spojrzała spowrotem na swego przyjaciela, któremu... zaczęło burczeć w brzuchu. Albo coś się tam definitywnie działo niedobrego. Czyżby guz? Pasożyt? Czyżby zwierzę miało zdechnąć?
Spojrzał wilk na Asui, wzrokiem przerażonym, zawył żałośnie, błagalnie, przerażony.... Cierpiący!
Misja D 14/15
Związek przyczynowo-skutkowy jaki wykwitł w głowie Kurumi pozwolił jej bardzo szybko rozwinąć fabułę i dowiedzieć się, gdzie leży problem. No, po pierwsze dziewczyna to... dziewczyna. Więc Kurumi z natury rzeczy wie, że płeć żeńska czasem może przejść pewne komplikacje "jeśli za długo była na zadaniu u płci przeciwnej, heee". No, a po drugie jest medykiem, pracuje w szpitalu, do tego także trochę się na tych zwierzętach chcąc nie chcąc zna. A patrząc na wilczy brzuch, pękaty i ruchliwy bardziej niż całe zwierze, dojście do wniosku, że wilk, przyjaciel bandazowej-mumii łowcy głów Asui, jest wilczycą. I to srogo ciężarną wilczycą.
Kurumi zapytała Asui, co mocno skonfundowało dziewczynę zapytaną. Ale że jak to więcej psów? Że jak, kto, gdzie, kiedy?! Że to znaczy, że jej przyjaciel weźmie i zemrze i trzeba będzie nowe wilczki wziąć i je trenowac, wychowywać? Ale ten wilk to jej przyjaciel, ona nie chce, żeby jej przyjaciel umierał. Widząc jednak, hmm... lekką kobiecą troskę w oczach Kurumi, Asui zrozumiała, że nie chodzi o to, że wilk zdechnie. Tylko o coś zgoła innego. Poproszona o czysty materiał, wodę... Kobieta poleciała za dom i przyniosła ze studni dwa wiadra bardzo czystej wody, a praktycznie uderzeniem rozbijając wieko skrzyni pod lustrem wyciągnęła z niej białe zwoje materiału który zazwyczaj cięłą na cieńsze paski i wykorzystywała do owijania własnego ciała.
-Czy on to przeżyje? - Spytała z wielką troską... W międzyczasie akcja porodowa zaczęła się w najlepsze!
Misja D 16/15
Dziewczyna o której tutaj mowa to Asui. Zabandażowana mumia z dziewczyny która odrzuciła całkowicie społeczeństwo. Pochodzenie - dziecko lat cztery, wyrzucone z wioski rodzinnej za przekleństwo od Boga Jeziora. Lokalne bóstwo, wielki, stary żółw którego podobno ktoś widział, raczej nie maczał palców czy innych żółwich części ciała w tym, że dziewczyna która się w wiosce urodziła w wieku latek trzech zaczęła chorować na vitiligo czyli częściowe bielactwo. Choroba, jak to każda choroba, ma podłoże genetyczne lub egzogeniczne, a nie wynika z focha jakegoś bożka któremu raz w miesiącu wieśniacy rzucają kosze żarcia - co chociaż częściowo wyjaśnia, że jeśli zółw jest, to wyjaśnia czemu jest taki wielki zakładając szczerość i prawdomówność mieszkańców rodzinnej wsi Asui.
A dziecko wychowywane w dziczy, samouk, raczej nie miała za wielu okazji do poznania tej milszej strony życia fizycznego, czy pięknego cudu narodzin który stanowi zwieńczenie iks miesięcy później tych miłych ruchów stricte cielesnych.
-Jej? - I tu pojawiła się konsternacja. Asui zajrzała wilkowi między łapy i zrozumiała, że wilk ma to samo co ona tam. To znaczy... w kwestii technicznej, oczywiście. - To... zaskakująco dużo wyjaśnia. - mruknęło dziewcze, a nawet spomiędzy białych i ciemnych plam na jej twarzy widać jest, że się rumieni, całkowicie spalając burala jak sto pięćdziesiąt.
Maszyna losująca jest pełna, następuje zwolnienie blokady. I teraz myk, o ile wilk Asui jest biały jak śnieżek, tak młode są.. No cóż. Pierwszy właśnie powoli wyłazi, ma małe opory, następuje pomoc w podtrzymaniu zwierzęcia przez Kurumi, potem obmycie ciałka i położenie na materiale. Asui kleczy przy wilku, obejmując jego głowę, a zwierze mogąc się w nią wtulić uspokaja się i poród staje się dużo bezpieczniejszy i łatwiejszy do kontrolowania i opanowania. W ten sposób mija młode numer dwa, trzy, cztery, pięć, sześć...
I po około godzinie ciężkiej pracy na posłaniu obok wilczycy leży sześć młodych krówek. Wilcze szczenięta musiały mieć ojca czarnego jak węgiel, bo ich ciała to najprzeróżniejszy miks łatek, ciapek i plamek jaki matka natura mogła sobie tylko wymarzyć. Asui zdaje się, że zasnęła przy wilczycy, która po porodzie przekręca się by móc karmić młode i także przysypia, zmęczona wielkim wysiłkiem...
Kurumi może sama szukać należności, co prawda, ale może tez po prostu obudzić Asui. Dziewczyna, rozbudzona, będzie niesamowicie wdzięczna - cała ta sieczka z obejmowaniem, uściskami.. może ciut bardziej emocjonalnymi i dotykalskimi, niż od innych przedstawicielek płci żeńskiej... Czyżby Kurumi była w typie dziewczyny, która teraz sama czuje jakiś instynkt?
-Jeśli będziesz chciała, niedługo planuje spróbować wrócić do mojej wioski. Może być nieciekawie, nie byłam tam trzynaście lat. - Mruknęło dziewcze po raz kolejny, łapiąc dłoń Kurumi.
Love is in the air tonight.
Po wszystkim odpowiednia sakiewka z należnością, a także możłiwość wzięcia bandazy w małej ilości, choć te są niesterylne, trafiają do łapek Kurumi.
Misja C 1/30 - Podróż za jeden czarno-biały uśmiech.
Asui z szerokim uśmiechem patrzyła na swojego towarzysza - no nie do końca, bo teraz się okazało, że to towarzyszka rasy wilczej. Ale te uśmiechy i tak i tak nastąpiły dopiero po tym, jak Kurumi rozbudziła Asui i otrzymała od niej zapłatę, a także buziaka w policzek, wiele uścisków, a także małe zaskoczenie. Zaskakujące było to z jaką łatwością ta drobna kobietka, dalmatyńczyk teraz bez bandaży, była w stanie dźwignąć Kurumi do góry. Prawie jakby akuszerka wilków była leciutka niczym piórko, bo tak śmignęła w górę i o, bez większych problemów. Na rączki i do góry!
Kobieta była naprawdę oczarowana pomocą jaką otrzymała od Kurumi, ale fakt faktem była to pierwsza pozytywna rzecz jaka ją spotkała z ręki innego człowieka od... od dawna, jeśli chcemy być do końca i całkowicie szczerzy. W końcu Asui nie bez powodu nienawidziła ludzi... Ale jej nowa koleżanka zdaje się mieć nieco inne podejście do niej, inaczej ją traktuje i jest, w mniemaniu dziewczyny, najwspanialszym co ją i jej wilczycę spotkało od bardzo dawna.
-To musisz się przygotować! - I po tych słowach pełnych entuzjazmu i radości, Asui przygotowała dla Kurumi dodatkową kamizelkę i plecak, do którego zainstalowane zostały bukłaki z wodą, suszone owoce i suszone mięso, a także lina i hak. Czyżby miejsce docelowe znajdowało się... ciut wyżej lub ciut niżej i będzie konieczna wspinaczka?
-Jesteś wspaniała, że chcesz mi towarzyszyć! - Wspaniała i w ogóle najlepsza, nie, Asui? Ta... mroczna, zła, nienawistna strona Asui, zabandażowanej mumii, gdzieś zniknęła, roztapiając się jak lód pod wpływem gorącego żelaza.
-Czy jest coś, co chcesz zrobić przed podróżą? Może nas nie być wiele dni. Nie potrzebujesz kogoś zawiadomić o swojej nieobecności? Sama wioska jest trzy dni marszu stąd, ale znam dobrze drogę, więc będziemy miały gdzie spać. A na miejscu może zdarzyć się wszystko. Dosłownie wszystko, możemy nawet nie zostać miło przyjętę. To jest... bardzo prawdopodobne. - Powiedziała Asui, wzdychając mocno. W jej oczach zaszkliły się łezki.
Ostatnia szansa przed podróżą na załatwienie spraw "na już" jak poinformowanie rodziców. Po twoim poście pewnie wejdą moje dwa.
Powrót do Hayashimura (Osada Rodu Senju)
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość