Wyprawa B
57
Mimo początkowego elementu zaskoczenia, jakie udało się uzyskać jego przeciwnikom, Ichirou był w stanie zareagować na najbliższe nadchodzące niebezpieczeństwa. Nacierające na niego tygrysy były prawie takie szybkie jak on, choć jednym odskokiem udało mu się zwiększyć do nich dystans, lecz pazury jednego z nich zdążyły już zostawić płytkie ślady na jego piaskowej zbroi. To było jednak na tyle, bo gdy tylko atramentowe bestie zbierały się do kolejnego skoku, piach dosłowni zmiótł je sprzed nosa Diabła Świtu, zostawiając po nich jedynie mokrą plamę i nie było w tym określeniu ani krzty przesady. Poradzenie sobie z bezpośrednim zagrożeniem wciąż jednak nie rozwiązywało reszty problemów. Dwójka stojąca w piaskowych więzach przed nim była już unieruchomiona na dobre. Nie stanowili teraz zagrożenia, i choć próbowali się szarpać i wyrywać, to piasek ani drgnął. To pozostawiało jednak czterech innych przeciwników na polu walki, którzy jednak mogli poruszać się jeszcze całkiem swobodnie.
Całym problemem tej niedogodnej dla Ichirou lokalizacji było to, że wpatrując się w ciemność przed nim niewiele mógł dostrzec, natomiast jego przeciwnicy, którzy obserwowali pole walki z głębi jaskini, widzieli jego sylwetkę rysującą się na tle jasnego wejścia. Stąd wiedzieli gdzie atakować, a Kogo mógł jedynie reagować na rzucane w niego ataki i próbować jedynie kontrataków. Jeśli czegoś nie wymyśli, trudno będzie mu zyskać przewagę stojąc w miejscu i jedynie broniąc się piachem. Stworzył piaskowego shurikena, jednak nie było go gdzie posłać. Katonowy ogień już dawno zgasł, pozostawiając mu przed nosem znowu ciemność, a sterowanie takim pociskiem na oślep i liczenie na szczęśliwy traf mogło okazać się zabawą na długie minuty. Broń wisiała więc w powietrzu, czekając na jakikolwiek cel, który okazał się bardzo powściągliwy w atakach. Nagle z ciemności wyleciały na niego dwie kuleczki - z lewego i prawego skosa. Nie wyglądało groźnie, jednak odruchem w tej sytuacji było zasłonięcie się piachem, nie było czasu na nic innego w odpowiedzi na pocisk wyłaniający się z ciemności. Zanim jednak pociski doleciały celu - czyli do Ichirou, wybuchnęły jasnym światłem, którego piach nie zdążył do końca zasłonić, bariera piaskowa nie zdążyła się uformować. Przeciwnicy zastosowali niemal ten sam fortel, który on wykonał wchodząc do jaskini, z tym że teraz ofiarą był Sabaku. Zanim światłość ustała i można było znowu przygotowywać się na kolejne ataki, pod nogami Diaboła dało się usłyszeć dwa kolejne niezbyt głośne pstryknięcia, a potem otoczyła go chmara czerwonego proszku, który wdarł się do oczu i osiadł na skórze. Zwłaszcza to pierwsze okazało się być ogromnym problemem - oczy Asahiego zaczęły niemiłosiernie piec i łzawić, odczuwał naprawdę spory ból.