przez Hayami Akodo » 9 sty 2018, o 14:41
-Czy ona ci wygląda na moją konkubinę? - prychnął Hayami, kręcąc głową. - Kocham ją, ale nie będę jej nakłaniał ani do konkubinatu, ani do ślubu, ani do innych rzeczy, dopóki sama się nie zgodzi.. I nie przepraszaj, nic się nie stało.
Szturchnął go z rozbawieniem w bok, po czym westchnął głęboko. Czemu Sagisa nigdy się nie doceniała?
-Nie wiem dlaczego, ale Kei bez przerwy nazywa mnie Akamim-roześmiał się głośno, niewymuszenie.-Przyniosę prospekty i coś do jedzenia, zaraz wracam. Zostań z Keiem, skarbie.
Ucałował ją czule w policzek, spojrzał na Keia przeciągle, mówiąc wzrokiem "zostaw ją, a cię skrócę o głowę", po czym zszedł szybko do punktu, w którym siedział mężczyzna w średnim wieku odziany w kimono, zapisujący starannie wszystkie nazwiska i imiona oraz inne dane pędzelkiem na papierze. Zatrzymał się przed nim, marszcząc brwi. Podał swoje dane, po czym odeszli na bok, aby zrobić miejsce innym zapisującym się. Na jego barkach, prócz odpowiedzialności za Sagisę i jej syna lub córkę, spoczęła teraz odpowiedzialność za honor rodu Akodo i honor samurajów; stał się przecież reprezentantem wyspy Yinzin. Podszedłszy do tablicy ogłoszeń, spojrzał na pary biorące udział: więc Uchiha Shinji, bohaterski dowódca. Kaguya Kosuke...Zacisnął pięści. Nienawidził Kaguya na tyle, by życzyć im wszystkiego najgorszego, skoro jeden z nich zabił jego ojca...Niejaka Hime. Uśmiechnął się delikatnie, przypomniawszy sobie pewną niedawno spotkaną księżniczkę, której służył kasztanowowłosy rycerz. Nie miał jednak pewności, czy to była ona, a nawet mimo wszystko wątpił - niewidoma panienka z wysokiego rodu miałaby walczyć wśród plebsu? Też coś...Ineko Yasuo i Ishida Megumi byli dla niego zupełnie obcymi nazwiskami; z równym zaskoczeniem odkrył także, że przydzielono mu niejaką Atari Sanadę bądź niejakiego Atariego Sanadę. Obie wersje były równie możliwe.
Ciekawe, kim jest...?
Czy to samo pytanie już się kiedyś nie powtórzyło? Zadawałeś je sobie, idąc na spotkanie z Kurusu, szukając swojego dowódcy i jego oddziału pod Murem...i ciekawiło cię, kim jest Pan Kot, którego kazano ci szukać w ubiegłym roku.
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze dba o grób Aki i mojego ojca.
Spojrzał na tablicę jeszcze raz...i zmartwiał. Pod nazwiskami Senju Yorukaze i Aburame Kenjiego, zupełnie mu zresztą obcymi, znalazło się jedno znajome nazwisko. Nazwisko, które tylekroć z dumą wymawiał, zapisywał i wspominał, które obok Sagisy rozgrzewało mu serce w puste dni, kiedy potrzebował wsparcia, a urok rodzinnego domu nagle bladł w obliczu kolejnych przydymionych krwią przygód. Nazwisko, które teraz albo miało okryć się sławą, albo niezmytą hańbą.
Tensa Uchiha.
Z wielkim trudem zapanował nad sobą. Przełknął ślinę, po czym zsunął się spojrzeniem niżej. Senju Toshio, Daishi Ayako, Shiga...i Seinaru Kei. Uśmiechnął się lekko; czy to znaczyło, że Shijima nie ma zamiaru walczyć? Może to i lepiej - gdyby przyszło mu zmierzyć się z kimś tak silnym, jak on, z demonem śniegu, wątpił, by wyszedł z tego cało i z honorem. A najważniejszy był tu przecież honor.
Ostatnie nazwisko na liście, Sabaku Masaki, wywołało w nim ciepły uśmiech. Lubił piaszczysty ród i choć nie miał z nim zbyt wielkiej styczności, to jednak ci Sabaku, których spotkał pod Atsui w bitwie, byli dla niego dobrzy, honorowo oddali zwłoki jego matce, postąpili, jak przystoi wojownikom.
Nie możesz przegrać.
Dla niej.
Wziął od starej kobiety w kimonie, która rozdawała ulotki z programem turnieju, trzy kopie grafiku walk, potem pobiegł szybko do jakiegoś stoiska i kupił tam trzy duże paczki chrupiących ciasteczek z nadzieniem owocowym. W końcu wypadałoby coś zjeść, prawda? Pobiegł natychmiast na górę, mijając ludzi i rzucając co chwila w eter "przepraszam".
Gdy jednak pojawił się na miejscu, okazało się, że dołączył do nich jakiś chłopak z klanu Kōseki, który wczoraj przybył do Hanamury i teraz pytał o sytuację.
-Przyniosłem prospekty, Kei, Sagisa, to wasze...i kupiłem też ciastka-zakomunikował pospiesznie, wręczając dwa z trzech dostarczonych prospektów. Po krótkiej chwili odwrócił się do Mishariego i uśmiechnął się lekko. Jak miał na imię? Mirai? Mihari? Coś w tym rodzaju.
-Cześć-powitał go, po czym znów zaprezentował towarzyszy: -Ja jestem Hayami Akodo z Yinzin, to jest moja ukochana Sagisa z Sogen, a to Seinaru Kei, też samuraj, pasterz z Teiz. Jeśli chodzi o koronację, cóż...Zerknij do mojego prospektu, tu masz walki, tylko mi go zwróć, z łaski swojej.
Podał kartkę Mishariemu, po czym kontynuował:
-Koronowali cesarza Natsume Yukiego z dynastii Kenshi. Facet wygląda na luzaka, to dobrze. Ludzie liberalni podobno są lepszymi władcami, bo łatwiej im zrozumieć tych, którymi rządzą. Obwiązali go szarfami i potem rozwiązywali, wywołując imiona bogów, potem nazwali go Byakko, Tygrysem ze Wschodu. A że jest to ten sławny Natsume Yuki z Krwawego Pokolenia, to będzie ciekawie.
Po chwili milczenia dorzucił jeszcze pytanie w kierunku przyjaciela:
-Kei, z kim ty walczysz? Nie patrzyłem jeszcze na te prospekty, wziąłem je, kupiłem jedzenie i wróciłem.
Usiadł obok Sagisy, łapiąc oddech po biegu, i wyjął z kieszeni butelkę herbaty zabraną z ryoukanu. Wyjął też dwie pozostałe, po czym wręczył je ukochanej i przyjacielowi, a swoją otworzył.
-Pomyślałem o wszystkim-uśmiechnął się, po czym spojrzał na towarzyszy.-Saga, dasz radę wysiedzieć do końca walk, czy wychodzimy wcześniej? A przy okazji to skąd masz psa, Kei?
Ostatnio edytowano 10 sty 2018, o 10:27 przez
Hayami Akodo, łącznie edytowano 2 razy